W związku z wieloma przeszkodami życia codziennego w postaci szkoły i wielu innych obowiązków, które musiałyśmy niezwłocznie wykonać, miałyśmy w ostatnim czasie prawdziwy maraton biegu przez płotki. Jak może część z was się domyśla, tacy prości kucharze jak my nie szczycą się dobrą kondycją, toteż zajęło nam to tyle, a nie mniej czasu. Mamy szczerą nadzieję, że nam wybaczycie i z przyjemnością obejrzycie resztę przedstawienia. A dziś przed wami jedyna i niepowtarzalna Gwendolina! Ktoś w ogóle wie dlaczego wysyła nam swoje kartki z pamiętnika? Nie? No dobra, nie ważne~ Tak czy owak proszę posłuchajcie jej wywodu równie łaskawie, co i poprzednim razem. Ło~! Tym razem to się rozpisała... *Marian zaczyna czytać teatralnym głosem*
Drogi pamiętniczku!
Dzisiaj przy okazji rozmowy z Tajemniczym Panem Lisem poznałam trochę historii. Tajemniczy Pan Lis jest taki mądry! Ciągle słucha jak inni rozmawiają, więc wie dużo więcej ode mnie! Na przykład dzisiaj opowiedział mi jak to się stało, że Jan tu pracuje. Wcześniej nie wiedziałam, bo zostałam zatrudniona przez Jana, który wyręcza Milorda przy tak przyziemnych obowiązkach.
Otóż, dobre kilka lat temu Tatuś Milorda wyprowadził się do dużego miasta, by móc jeszcze lepiej zajmować się swoją drukarnią (rodzina Milorda jest jedną z niewielu milordowskich rodzin, które naprawdę pracują! To takie ekscentryczne!). Razem z Tatusiem, którego wszyscy lubimy i mówimy do niego per 'Tatusiu' lub 'Papciu' (na początku było to trochę krępujące, ale się przyzwyczaiłam. Naprawdę pamiętniczku chciałbyś usłyszeć mroczny głos Jana mówiący 'Może herbatki... Papciu') przeprowadziła się też Mamusia, której już tak bardzo nie lubimy. Urazę żywi do niej szczególnie Jan, który cieszy się jej względami, ale jest ciągany za policzki przy każdej okazji. Po wyjeździe rodziców Milord został sam. Aż się dziwię, że Studfield jeszcze stoi. Przecież Milord nie potrafi zrobić absolutnie nic samodzielnie! A przynajmniej Jan nam tak wmawia, bo jak tak patrzę to fakty wskazują na coś zupełnie innego. Eleonora podziela moje zdanie, a jak Eleonora się ze mną zgadza to.... To jutro będzie padać.
Tak czy owak, Milord miał wtedy w zwyczaju wyciągać na łąkę krzesło, stolik i herbatę. Z tej łąki było widać wszystkie pola i ludzi w nim tyrających. Czasem przysiadał się do niego Wójt jak nie miał co robić. Milord od zawsze lubił obserwować jak ludzie harują, a on nic nie robi tylko ich obserwuje, a jako że nie miał własnej służby to obserwował rolników. Co ciekawe ci rolnicy, a właściwie farmerzy, bo to bardziej amerykańskie, zostali tu ściągnięci przez Wójta. Każdy z nich jest niesamowity! Jedną ręką uprawia rolę, a drugą wrzuca do ust popcorn z zamocowanego na plecach pudła. Na głowach mają kolorowe kapelusze z pojemnikami na herbatę. To naprawdę dziwne, ale Wójt mówi, że kiedyś wszyscy będą tak robić.
Pewnego dnia, gdy Milord tak siedział, drogą obok przejeżdżał na jednokołowym rowerze Jan. Milord chyba uznał, że jego rower jest zabawny, bo go przywołał przed swe oblicze. Jan okazał się być emigrantem z Polski, który szukał jakiejś pracy. Milord zaproponował mu posadę 'człowieka na wszystkie jego zachcianki', a Jan stwierdził, że to lepsze niż zmywak.
Tak to się wszystko zaczęło, a przynajmniej tak mówi Tajemniczy Pan Lis. Podobno usłyszał tę historię od samego Jana, gdy rąbali drewno. Rąbanie drewna to wspólne zamiłowanie Tajemniczego Pana Lisa i Jana. Można powiedzieć, że na tym opiera się ich przyjaźń. Cóż, grunt to kreatywne hobby.
Później, by potwierdzić jego słowa (nie żebym nie ufała Tajemniczemu Panu Lisowi, ale tak to zawsze bezpieczniej i pogadać jest o czym!) porozmawiałam na ten temat z Wójtem. No i mówię mu, że Tajemniczy Pan Lis powiedział to, a to. A on mi na to 'Nie znam człowieka!'. Więc tłumaczę mu, że nie może go nie znać, bo to nasz ogrodnik. A on mi znowu na to 'Nie znam człowieka!'. No to ja już zrezygnowana tłumaczę mu, że nie może go nie znać, bo codziennie przez płot z nim rozmawia na temat jeży i kretów. A on mi na to 'To trzeba było od razu, że Słomiany Kapelusz Znad Płotu, a nie jakieś Lisy!'. Nie rozumiem Amerykanów.
Chyba muszę iść, drogi pamiętniczku, bo słyszę z oddali krzyki Milorda i jakichś innych osób. Oznacza to, że albo przyszedł Wójt i znów bawią się w 'Kto ucieknie, a kto dostanie pogrzebaczem' na grządkach Tajemniczego Pana Lisa, albo przyturlała się Claudietta. Claudietta to służąca i kuzynka Wójta. Jest... hm... puszysta. Pamiętniczku! Co ja mówię! To gruba, tłusta świnia, która chce odebrać mi Tajemniczego Pana Lisaaaa! Jestem zła, pamiętniczku. Chyba zaraz chwycę za pogrzebacz jeśli Milord już tego nie zrobił!
P.S.
Nie uważasz, drogi pamiętniczku, że nazywanie Tajemniczego Pana Lisa 'Tajemniczym' jest bardzo romantyczne i urocze? Mam nadzieję, że on też tak będzie uważał i poczuje się chociaż trochę bardziej tajemniczy. Hermenegilda pisze, że w Londynie tajemniczość jest ostatnio w modzie. To takie tajemnicze!
P.S. P.S.
Pamiętniczku! Pamiętasz jak mówiłam ci, że Jan się wczoraj uśmiechnął? No właśnie! I tak jak mówiłam- dzisiaj padało!
*Marian odchrząkuje* Woda, woda... Gdzie ta woda! *pije* Cóż, drodzy państwo, nie wiem jak wam, ale mi się wydaje, że ta młoda dama prędko nas nie opuści. Co się zaś tyczy niejakiej... eee... Wiksy u Rumuna.... bodajże. Zapowiadamy kolejne opóźnienia. Dlaczego? Ano same postacie upojone zbyt dużą ilością napojów wyskokowych i nasz drogi Maciej ostatnio niedomagają. To chyba jasne, że bez nich nie możemy dalej ruszyć z tym przedsięwzięciem. Poczekacie? Mamy nadzieję. *na boku* Chociaż pewno i tak byście wiele nie stracili, ale cóż... ekhem!